– Rozwój rynku pojazdów elektrycznych to duża szansa dla polskiej gospodarki – wskazuje Krzysztof Burda, prezes Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności. Decyzja UE o wycofywaniu z rynku samochodów spalinowych może oznaczać impuls inwestycyjny dla Polski: nowe fabryki, wysoko płatne miejsca pracy i zmiany w systemie edukacji. To również może być szansa dla start-upów technologicznych działających w obszarze elektromobilności. Kluczowe dla pobudzenia rynku będą inwestycje w infrastrukturę ładowania pojazdów, bo pod tym względem Polska wciąż odstaje od państw Europy Zachodniej.
– Decyzja Parlamentu Europejskiego, dotycząca odejścia od sprzedaży nowych samochodów spalinowych, będzie mieć w najbliższych latach kolosalny wpływ na przyspieszenie rozwoju rynku elektromobilności – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Krzysztof Burda. – To przede wszystkim duża szansa, ponieważ elektromobilność od kilku lat coraz bardziej gości na rynkach europejskich, również w Polsce, choć na razie wciąż jesteśmy w początkowej fazie rozwoju – zarówno pod względem liczby pojazdów, jak i infrastruktury ładowania.
Na początku czerwca br. Parlament Europejski zagłosował za ograniczeniem dopuszczalnej emisji CO2 przez nowe samochody o 100 proc. W praktyce oznacza to, że po 2035 roku na terenie UE najprawdopodobniej nie będzie można kupić i zarejestrować nowego samochodu napędzanego benzyną lub dieslem, choć teraz tę regulację muszą jeszcze poprzeć państwa członkowskie. Jeżeli osiągną w tej sprawie kompromis, od 2035 roku samochody spalinowe znikną z rynku, bo ich produkcja całkiem przestanie się opłacać (producenci, których średnie emisje przekroczą limity, będą musieli uiścić z tego tytułu wysokie opłaty), a ich miejsce zajmą pojazdy wodorowe i bateryjne.
– Dla gospodarki oznacza to zwiększone inwestycje, a przynajmniej takie powinny się pojawić, ponieważ elektromobilność generuje nowych inwestycji bardzo dużo. Zwłaszcza w obszarze bateryjnym, czego Polska jest doskonałym przykładem, ponieważ mamy u nas zlokalizowaną jedną z największych fabryk na świecie, która produkuje baterie – wskazuje prezes PIRE.
Polska już w tej chwili jest liderem produkcji baterii i eksportu autobusów elektrycznych. Prawie 3 proc. wartości całego polskiego eksportu stanowią akumulatory litowo-jonowe. To największy produkt eksportowy branży motoryzacyjnej – wartość zagranicznej sprzedaży w 2021 roku sięgnęła 6,6 mld euro. Dla porównania na eksporcie samochodów Polska gospodarka zyskała w tym czasie ok. 5 mld euro. W 2020 roku eksport z Polski zaspokajał prawie jedną trzecią europejskiego popytu na akumulatory do pojazdów elektrycznych, a po dokończeniu rozbudowy fabryki LG Energy Solution będzie to ok. 60 proc. Polska jest największym w Europie dostawcą litowo-jonowych akumulatorów samochodowych lub ich komponentów (piątym na świecie) – wskazują eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
– Kolejne inwestycje się pojawiają, kolejne firmy z łańcucha poddostawców również, więc jest to doskonały przykład na to, że elektromobilność tworzy nowe, wysoko płatne miejsca pracy – wskazuje Krzysztof Burda.
Jak podkreśla, rozwój elektromobilności wpłynie nie tylko na rynek pracy, ale i edukację, ponieważ stworzy zapotrzebowanie na inżynierów, techników i nowe specjalizacje związane z tą branżą.
– Dodatkowo branża elektromobilności stwarza szansę producentom pojazdów, komponentów i infrastruktury ładowania. Mamy w Polsce największego producenta autobusów w Europie i w ogóle jesteśmy największym eksporterem autobusów, ponieważ na terenie kraju zlokalizowanych jest kilka fabryk. Mamy też globalnych graczy z zakresu produkcji infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych – zarówno autobusów, jak i pojazdów lekkich – wymienia prezes PIRE. – Widać więc wyraźnie, że ta branża stwarza przeogromne szanse, szczególnie dla nowych firm, np. dla start-upów technologicznych, które będą miały okazję znaleźć na tym rynku swoją niszę.
Jak pokazuje „Licznik elektromobilności”, uruchomiony przez PZPM i PSPA, na koniec czerwca br. w Polsce było zarejestrowanych prawie 51 tys. osobowych i użytkowych samochodów z napędem elektrycznym. W pierwszym półroczu ich liczba zwiększyła się o ponad 12 tys. sztuk, czyli o 45 proc. względem analogicznego okresu rok wcześniej. Park elektrycznych samochodów dostawczych i ciężarowych liczył 2107 sztuk, a autobusów – 762 sztuk.
Wraz z flotą pojazdów z napędem elektrycznym powoli rozwija się też infrastruktura ładowania. Pod koniec czerwca br. w Polsce funkcjonowały 2232 ogólnodostępne stacje ładowania pojazdów elektrycznych (4327 punktów). 29 proc. z nich stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym, a 71 proc. – wolne ładowarki prądu przemiennego o mocy mniejszej lub równej 22 kW.
– Infrastruktura ładowania jest kluczowa, żebyśmy mogli swobodnie przesiąść się na pojazdy elektryczne, zwłaszcza w miastach. W tej chwili nie wszędzie w miastach mamy dostępną publiczną infrastrukturę ładowania, a nie każdy ma ten komfort, żeby skorzystać z własnego gniazdka czy wallboxa – zauważa Krzysztof Burda. – Potrzebujemy stworzenia infrastruktury dla każdego odbiorcy, żeby z samochodów elektrycznych mogli swobodnie korzystać zarówno ci, którzy mieszkają w blokach, jak i ci, którzy dojeżdżają do pracy na większe dystanse i będą musieli ładować pojazd po drodze.
Eksperci zauważają, że w tej chwili Polska nie jest gotowa na rozwój rynku elektromobilności pod względem infrastrukturalnym. Wynika to choćby z faktu, że w ciągu ostatnich dwóch lat liczba osobowych elektryków przypadających na jedną stację ładowania wzrosła ponad dwukrotnie – z 10 do 21. Takich stacji przybywa za wolno – w czerwcu br. w skali całej Polski uruchomiono ich 42, a w maju 24. Prezes Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności wskazuje jednak, że zmianę w tym zakresie wymuszą niedługo regulacje UE.
– Przepisy unijne, które za chwilę pojawią się w formie obowiązującej, będą mówiły właśnie o tym, że na szlakach komunikacyjnych powinna powstawać infrastruktura ładowania, żebyśmy mogli swobodnie podróżować na duże odległości. To będą huby ładowania o wysokich mocach, żebyśmy mogli ładować te pojazdy w krótkim czasie – mówi Krzysztof Burda. – Co ciekawe, tutaj przy okazji mówimy też o elektryfikacji kolejnego sektora, czyli pojazdów ciężkich, który obecnie w 95–98 proc. jest głównie dieslowski. W tym momencie diesel króluje w sektorze pojazdów ciężkich, a jest to kolejny segment, który przejdzie transformację i będzie szybko elektryfikowany. I tu także potrzebujemy dużych nakładów na infrastrukturę, której obecnie nie ma.
Jak wynika z analizy Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, pojazdy ciężarowe odpowiadają za 5 proc. parku aut poruszających się po europejskich drogach i generują 19,2 proc. ogólnej emisji dwutlenku węgla pochodzącego z transportu drogowego w UE. Unijne rozporządzenie reguluje, że strefy ładowania elektrycznych ciężarówek nie powinny się znajdować dalej niż 60 km od siebie w przypadku sieci bazowej TEN-T, a w przypadku strefy kompleksowej TEN-T odległość nie może być większa niż 100 km. Liczba takich stacji w 2025 roku ma wynosić 1 mln, w 2030 – 2,5 mln, a docelowo w 2050 roku – 16,3 mln.
O podjęcie szybkich i konkretnych działań w zakresie rozbudowy infrastruktury ładowania elektryków zaapelowało już Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA), wskazując. że ten czynnik – podobnie jak dostęp do kluczowych surowców niezbędnych w e-mobilności – będzie kluczowy dla powodzenia przyszłej transformacji.
– Na początku tego roku uruchomiono program dofinansowania do infrastruktury ładowania. W ciągu najbliższych trzech–pięciu lat będziemy mieli inwestycje na poziomie ponad 1,2 mld zł właśnie w obszarze infrastruktury dla pojazdów osobowych – mówi prezes Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności. – Nasz rynek wydaje się być również atrakcyjny dla inwestorów zagranicznych, ponieważ jesteśmy może nie białą plamą na mapie Europy, ale na pewno jesteśmy na wczesnym poziomie, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury ładowania.
Prezes PIRE podkreśla też, że jej rozbudowa do poziomu umożliwiającego elektryfikację floty samochodowej na skalę masową to projekt długoterminowy, który będzie wymagać zaangażowania i współpracy wielu uczestników rynku.
– Aby pobudzić inwestycje w rozwój infrastruktury ładowania, potrzebujemy przede wszystkim dobrego planu dla całego kraju, zaangażowania w ten proces różnych interesariuszy – mówi Krzysztof Burda. – To nie jest zadanie dla jednego operatora, jednego producenta czy chociażby jednego ministerstwa albo agencji rządowej. Do tego wyścigu muszą stanąć wszyscy, w jednym rzędzie i wiedzieć, że grają do jednej bramki, ponieważ celem jest dojście do neutralności klimatycznej, do której się zobowiązaliśmy. Teraz po prostu należy wykonać pracę w tym kierunku.
Źródło: http://biznes.newseria.pl/news/elektromobilnosc-szansa,p2080139291